Napisano przez
Ewelina Skorupka
Data publikacji
670 milionów dolarów.
Tyle w ciągu czterech lat wyprali pracownicy TD Banku, współpracując z kartelami narkotykowymi.
Za tę kwotę można byłoby dwa razy wyprodukować całą trylogię Władcy Pierścieni, a i tak zostałoby jeszcze 100 mln wolnych środków.
Jak to możliwe, że instytucje zaufania publicznego stają się częścią tego brudnego biznesu? I jak na tym tle wypadają kryptowaluty?
Czy rzeczywiście ich rola jest tak duża?
Najlepsza pralnia w mieście to… bank?
Bank nie kojarzy się z przestępczością – wręcz przeciwnie. Historia pokazała już jednak, że najciemniej bywa pod latarnią.
A w tym przypadku – tuż obok bankowego skarbca.
TD Bank (Toronto-Dominion Bank) to jeden z największych banków kanadyjskich. Działa w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Powszechnie uznany za stabilny i godny zaufania, niedawno znalazł się w centrum uwagi z zupełnie innego powodu.
„Najwygodniejszy bank w Ameryce” okazał się bowiem wyjątkowo „wygodny” także dla karteli narkotykowych. Bo kto lepiej wypierze „brudne” pieniądze niż instytucja, która ma do tego najlepsze narzędzia?
Dziś wiadomo, że TD Bank umożliwił w latach 2019-2023 trzem sieciom przestępczym przepranie w oddziałach w wielu stanach ponad 670 mln dolarów.
A zawiedli… Ludzie.
Pracownicy banku świadomie łamali przepisy dotyczące przeciwdziałanie praniu pieniędzy, obsługując m.in. kartele narkotykowe z Kolumbii.
A co najciekawsze, niektórzy z nich doskonale wiedzieli, że uczestniczą w procederze prania pieniędzy. W jednym z ujawnionych dialogów pracownik banku zauważył, że przelew gotówkowy na ponad milion dolarów w czekach bankierskich „to pranie kasy na 100 procent”…
Jak oni to robią, czyli pranie pieniędzy w bankach
W tym przypadku, ale i w wielu innych, wyglądało to podobnie. Zazwyczaj proceder przebiega w trzech etapach.
Pierwszym z nich jest lokowanie – czyli wprowadzanie brudnych pieniędzy do systemu finansowego, często za pomocą drobnych wpłat gotówkowych lub przy pomocy pośredników.
Drugi to odwarstwianie. Polega na dokonywaniu wielu globalnych przelewów, transferów między spółkami-wydmuszkami oraz zakupów różnorodnych aktywów, co zacierają ślady pierwotnego pochodzenia pieniędzy.
Ostatni z etapów to integracja, czyli zamienianie pieniędzy na aktywa takie jak nieruchomości, dzieła sztuki czy papiery wartościowe. Ma im to nadać pozory legalności.
W każdym z tych etapów “pomocni” mogą okazać się pracownicy banków. To oni często sami wprowadzają pieniądze do systemu, ale też przymykają oko na podejrzane transakcje czy wręcz doradzają przestępcom, jak omijać przepisy AML.
Bywa też, że maskują nielegalne operacje, utrudniając ich wykrycie lub sami wykonują przelewy pomiędzy wieloma kontami-wydmuszkami.
TD Bank nie jest wyjątkiem…
Przykład TD Banku to nie jest odosobniony przypadek. Inny amerykański bank, Wachovia, również był zamieszany w podobny skandal. W 2010 roku ujawniono, że pracownicy banku przymykali oko na przepływy finansowe powiązane z meksykańskimi kartelami, co doprowadziło do wyprania pieniędzy o wartości miliardów dolarów.
Wachovia zapłaciła karę w wysokości 160 milionów dolarów, ale to stanowiło zaledwie ułamek zysków karteli.
Podobne historie dzieją się także w Europie. W 2022 roku duński Danske Bank otrzymał najwyższą w historii karę za udział w procederze prania pieniędzy – w sumie ponad 15 miliardów koron duńskich.
Estoński oddział banku w latach 2007–2015 przetworzył podejrzane transakcje o wartości około 230 miliardów dolarów. Środki przepływały przez sieć kont zarejestrowanych na anonimowe firmy i osoby prywatne.
Większość z tych kont należała do klientów z Rosji i krajów byłego ZSRR. Trafiały na nie pieniądze o niepewnym pochodzeniu, które następnie transferowano do innych banków w różnych miejscach na świecie.
W proceder było zaangażowanych wielu pracowników oddziału. Nie tylko przymykali na niego oczy, ale wręcz sami pomagali klientom omijać procedury AML.
Kryptowalutowe pralnie?
Wiele osób z praniem pieniędzy kojarzy kryptowaluty, ale…
Dane pokazują coś innego. Według raportu Chainalysis za 2023 rok, wartość kryptowalut związanych z nielegalną działalnością wyniosła 24,2 miliarda dolarów, co stanowi jedynie 0,34% całkowitego wolumenu transakcji w ekosystemie blockchain. Dla porównania, rok wcześniej kwota ta była wyższa – 31,5 miliarda dolarów, notujemy więc spadek w porównaniu do lat poprzednich.
W samej zaś Europie tylko 10% najbardziej niebezpiecznych sieci przestępczych wybiera waluty wirtualne jako narzędzie do prania pieniędzy. Pomimo anonimowości, jaką oferują kryptowaluty, przestępcy wciąż polegają na bardziej tradycyjnych metodach ukrywania nielegalnych dochodów.
Najlepsza pralnia pieniędzy?
Podczas gdy wielu przeciwników kryptowalut uważa, że przez swoją anonimowość doskonale nadają się do prania pieniędzy, dane mówią coś wprost przeciwnego. Przestępcy wciąż wybierają tradycyjną gotówkę, a banki, instytucje zaufania publicznego, nawet w obecnych czasach wikłają się w ten proceder, przepuszczając ogromne kwoty przez swoje konta.
Kryptowaluty natomiast nie są tak całkowicie anonimowe – transparentność blockchaina pozwala wykrywać podejrzane transakcje i śledzić drogę środków z coraz wyższą skutecznością.